wtorek, 29 grudnia 2015

Wenecja 2011 :)

W Wenecji byłam 4 lata temu. Odkąd pamiętam chciałam zobaczyć to Włoskie miasto.
Zanim jednak się tam znalazłam uważałam,
że to właśnie Wenecja urzeknie mnie swoim pięknem,
bo kto nie chciałby zobaczyć Kanału Grande z lazurową wodą, kolorowych, pięknie wyrzeźbionych gondoli z zakochanymi
i oczywiście mostu miłości przypinając kłódkę z miłością swojego życia wrzucając kluczyk do wody?
W rzeczywistości jednak troszeczkę się zawiodłam...

Znalazłam się w Wenecji i co dalej? gdzie to całe piękno przedstawiane tak często w różnych filmach?
Ujrzałam przed sobą miasto popadające w ruinę.
Sypiący się tynk ze starych, niestarannie pomalowanych budynków, smród zgnilizny dochodzący z Kanału,
który zamiast lazuru przypominał kanał ściekowy z brudną, pełną śmieci wodą nie zachęcającą raczej do pływania po niej gondolą, ale  mimo to wielu decydowało się na ten śmierdzący rejs we dwoje. Wielu, oczywiście mowa o tych, którzy mieli na to pieniądze bo jeden taki kursik kosztował od 80 do 140 euro. 














W powietrzu czuć było wilgoć a po wąskich uliczkach z wykrzywionego kamienia i po pobliskich restauracjach biegały ogromne, czarne szczury. Premiera filmu "Ratatuj" to raczej nie była :). 



Chciało by się przypiąć kłódkę do tego pięknego mosteczku prawda? szkoda jednak, że przeważnie nie było już na nią miejsca..





Nie chciałabym jednak do końca skreślać tego miejsca. Były oczywiście takie punkty w Wenecji, które wywarły na mnie ogromne wrażenie, pozytywne oczywiście :).
Przejdę zatem do nich.




Most Rialto 




Nie łatwo było się tam dostać, ponieważ wielu turystów hamowało ruch, żeby zrobić sobie zdjęcie. Ludzie co chwilę obijali się o siebie i choć schody były dość szerokie to i tak ciężko było postawić więcej niż dwa kroki ale udało mi się znaleźć na samej górze i zrobić zdjęcie :)









Most Rialto widziałam na niejednej pocztówce, kadrze z filmu,czy też przewodniku po Włoszech. Wyobrażałam go sobie właśnie takiego. Z białego kamienia i pięknymi łukami arkad . Most ten nazywany jest również przez turystów mostem zakochanych.



Kolejnym miejscem, które mnie urzekło to Plac św. Marka i Bazylika













  

Wąskie uliczki Wenecji miały swój urok ale krzątając się pomiędzy nimi już dość długo, zapragnęłam znaleźć się w miejscu o większej przestrzeni. Idąc ceglanym labiryntem krętych, coraz węższych uliczek, znalazłam się w końcu na Placu Św. Marka.

Moją uwagę przykuła tutaj ogromna, przepiękna bazylika z białego kamienia i marmuru ze złotymi ornamentami. Kolorowe freski ze złotymi elementami, mieniły się od promieni słonecznych i odbijały się w oczach turystów a liczne pary młode robiące sobie zdjęcia, zarażały swoim szczęściem wszystkich wokół :). Na placu św. Marka można było się zrelaksować, kładąc się na wygodnych leżakach rozłożonych dla turystów oraz gości tamtejszych restauracji.

Spodobało mi się bardzo to, że w Wenecji turysta jest najważniejszy i robi się wszystko, żeby umilić mu czas.
To w dużej mierze wynagrodziło moje wcześniejsze rozczarowania związane z tym miejscem.


Stojąc w dość dużej kolejce do bazyliki, postanowiłam, że mimo wszystko zobaczę ją również od środka.








W środku dominowały odcienie szarości i złota. Chociaż we wnętrzu Bazyliki św. Marka panował przepych, to jednak jej dość chłodna kolorystyka nadawała jej nieco stanu surowości.

Czułam się tutaj nieswojo. Wystrój wnętrza lekko mnie przytłaczał lecz miał on również w sobie coś niezwykłego, na co można by się patrzeć nieustannie, żeby obejrzeć dokładnie jedną po drugiej złotą mozaikę, figurę czy przepiękne kopuły i sklepienia.

Wracając z Placu Św. Marka mijałam kolejne małe mosteczki, sklepiki z pamiątkami, przepięknie zdobionymi maskami weneckimi, kolorowymi dekoracjami ze szkła oraz straganiki z różnymi przyprawami i warzywami. Stojące w kolorowych szatach i weneckich maskach mimy, zachęcały turystów do wspólnej fotografii.














Chmury nad Wenecją przybrały kolor ciemnogranatowy. Zerwał się lekki wiatr a z chmur spadł deszcz, który ugasił u niektórych turystów chęć dalszego zwiedzania. Schroniłam się przed deszczem pod parawanem jednej z restauracji i czekałam, aż deszcz ustanie i będę mogła ruszać dalej. Niestety nie przestawało i musiałam zakończyć swoje zwiedzanie w tym miejscu. Cieszyło mnie jednak to, że zdążyłam zwiedzić najważniejsze miejsca i mogłam z zaspokojoną duszą podróżnika wracać z wieloma wspomnieniami oraz zdjęciami, które udało mi się zrobić.









To już koniec mojej przygody w tym miejscu. Jeżeli macie jakieś inne doświadczenia związane z tym miejscem to napiszcie je w komentarzu! Pozdrawiam serdecznie i do zobaczenia wkrótce! :)

2 komentarze:

  1. Odkąd przeczytałem książkę "Król Złodziei" moim marzeniem było odwiedzić Wenecję. Choć Twoja opinia jest niejednoznacznie przychylna temu miastu, nadal o tym marzę :). Pozdrawiam Cię ciepło ;*

    OdpowiedzUsuń
  2. Piękne zdjęcia :) i zapewne Wenecja jest urokliwym miastem jednakże te czarne szczury mnie przerażają!!

    OdpowiedzUsuń